Trzeciego dnia pobytu w Paryżu udałam się sama na dalsze zwiedzanie. W planach miałam odwiedzić Luwr, Musee d'Orsay, przejść z Luwru przez Champs-Elysees do Arc de Triomphe i stamtąd udać się metrem w okolice Le Halle na kolacje do klasycznej restauracji francuskiej La Poule au Pot. Generalnie z racji tego, że Grudzień, to dni były mało zachęcające do całodziennych spacerów i szybko robiło się ciemno i dość zimno, ale dałam radę:)
Do Luwru dostałam się liną 4 metra z przesiadką na dwa szybkie przystanki w 1 linię metra. Samotna podróż metrem była ciekawym doświadczeniem i przyznam się szczerze że zgubiłam się tylko raz właśnie na przesiadce w 1 linie zwyczajnie pojechałam w drugą stronę, na szczęście zorientowawszy się od razu więc odbyło się bez większych strat w czasie i morałach grupy czyli mnie samej;p
Do Luwru weszłam bezpośrednio ze stacji Palais Royal-Musee du Louvre w galerię handlową Karuzeli gdzie jest jedno z wejść do muzeum. W samym Luwrze spędziłam grubo ponad 4 godziny ale i tak nie obejrzałam wszystkiego, nie doszłam wszędzie gdzie miałam zaplanowane i nie odnalazłam wejścia na trzecie piętro ani tez nie dotarłam do skrzydła Richelieu. Mimo kilku niepowodzeń samą wizytę zaliczam do baardzo udanych i niesamowicie inspirujących.
Do Luwru dostałam się liną 4 metra z przesiadką na dwa szybkie przystanki w 1 linię metra. Samotna podróż metrem była ciekawym doświadczeniem i przyznam się szczerze że zgubiłam się tylko raz właśnie na przesiadce w 1 linie zwyczajnie pojechałam w drugą stronę, na szczęście zorientowawszy się od razu więc odbyło się bez większych strat w czasie i morałach grupy czyli mnie samej;p
Do Luwru weszłam bezpośrednio ze stacji Palais Royal-Musee du Louvre w galerię handlową Karuzeli gdzie jest jedno z wejść do muzeum. W samym Luwrze spędziłam grubo ponad 4 godziny ale i tak nie obejrzałam wszystkiego, nie doszłam wszędzie gdzie miałam zaplanowane i nie odnalazłam wejścia na trzecie piętro ani tez nie dotarłam do skrzydła Richelieu. Mimo kilku niepowodzeń samą wizytę zaliczam do baardzo udanych i niesamowicie inspirujących.
w pierwszej kolejności odwiedziłam ekspozycje ze zbiorami ze starożytności w skrzydle Denona jako że sztuka starożytnych greków rzymian czy Egipcjan zawsze była moją ulubioną:)
Amor i Psyche
kolejno udałam się do wielkiej przestronnej sali z malowidłami europejskimi XIV-XIX wieku. nie obyło się bez klasyków czyli Wesela w Kanie Galilejskiej, Meduzy, czy osławionej acz nad wyraz Mona Lisy. Po salach z malarstwem mogłabym wędrować godzinami i prawdopodobnie by tak było gdybym nie miała jeszcze innych planów na ten dzień.
po obejrzeniu prawie wszystkich zaplanowanych cudów Luwru wyszłam z budynku słynnym wyjściem ze szklanej piramidy projektu I.M. Pei i pokontemplowałam piękno kompleksu z zewnątrz siedząc na brzegu jednej z licznych tu płytkich fontann. Podeszłam również pod pierwszy z łuków Napoleońskich, a później,
mostem Pont Royal przeszłam na drugą stronę Sekwany do kolejnego celu wycieczki czyli do Musee d'Orsay, które to mieści się w VII dzielnicy.
Orsay to niesamowite miejsce pełne wspaniałych dzieł impresjonistów czyli połowa XIX wieku i początek XX. oprócz malarstwa znajdują się też tu wspaniałe rzeźby, fotografie i eksponaty teatralne. samo muzeum znajduje się w budynku dawnego dworca. Okres z którego pochodzą zbiory muzeum to bardzo ważny okres w dziejach sztuki współczesnej. Obalono wówczas konwencje akademickie, wprowadzono nowe tematy, a w kwestii koloru i kompozycji pojawiło sięn radykalne podejście do malarstwa i fotografii. Ekspozycja tego muzeum została zaaranżowana w obszernych sekwencjach chronologicznych na wszystkich piętrach budynku.
Mimo iż w muzeum podziwiać można niesamowite i bardzo słynne dzieła malarzy impresjonistycznych takich jak Manet, Monet, Cezanne, Renoir, Degas czy Vincenta Van Gogh'a, na mnie największe wrażenie wywarł ogromny obraz 'Dante i Virgiliusz w piekle' Williama Bouguereau z 1850 roku.
W Musee d'Orsay również spędziłam parę ciekawych godzin więc po wyjściu z budynku nagle zrobiło się ciemno czyli dla mojego aparatu zbyt ciemno na robienie dobrych zdjęć:)
powróciłam na drugą stronę Sekwany na Place de la Concorde gdzie podziwiałam liczący sobie 3300 obelisk, jeden z dwóch które stały przed świątynia w Luksorze, a ofiarowany Francji w 1829 roku przez egipskiego wicekróla. Obelisk otoczony jest wspaniałą fontanną - alegorią żeglugi dalekomorskiej i rzecznej oraz posągami symbolizującymi osiem głównych miast Francji. Na placu obecnie możemy również podziwiać panoramę miasta siedząc w gondoli ogromnej karuzeli w stylu London eye.
Tak jak sobie zaplanowałam z placu zgody udałam się Champs-Elysees pod sam Arc de Triomphe ale była to droga pełna nerwów gdyż prawie całe Champs-Elysees przepełnione było straganami świątecznymi i pełne spacerujących ludzi czego nie znoszę wiec doszłam po mocnych kilkudziesięciu minutach pod majestatyczny łuk triumfalny i triumfalnie udałam się do metra:) i na umówioną kolacje z resztą grupy:)
a na koniec kilka zdjęć z dnia czwartego z którego głównego punktu rozrywkowego relacje zdam innym razem:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz